Rozdział 16.
Podróż dłużyła mi się niemiłosiernie. Jechaliśmy jakimiś polnymi dróżkami. Lucyna prowadziła, ponieważ to ona znała miejsce pobytu Niny. W końcu znaleźliśmy się na miejscu. Było to kompletne odludzie. Znajdował się tu tylko las.
- Jesteśmy...- odrzekła niepewnie Lucyna, rozglądając się dookoła.
- Marek jesteś pewny, że chcesz iść tam sam?- spytał mnie Orlicz.
- Tak. Wy zostańcie tu z Lucyną i czekajcie na saperów. W razie co jesteśmy w kontakcie przez krótko-falówki. - orzekłem i ruszyłem w głąb lasu. Alex został z Orliczem i Lucy.
Po 15-stu minutach drogi ujrzałem stary budynek. Był to magazyn, w którym nie przechowywano niczego od bardzo dawna. Wiedziałem, że tam napewno znajduje się Nina, ale też Petro. Schowałem się za najbliższymi krzakami i obserwowałem. Przy wejściu stało dwóch dryblasów więc odpadało, abym się tamtędy dostał. Postanowiłem wejść przez jakieś okno z piwnic. Być może tam znajdowała się Nina. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zameldowałem Lucynie oraz Orliczowi, że jestem na miejscu i obeszłem budynek od tyłu, by dostać się do wnętrza przez małe okienko prowadzące do piwnicy. Gdy się tam znalazłem usłyszałem głosy. Były to głosy między innymi Niny, więc serce mi aż zadrżało.
- Ała! Puszczaj mnie!- krzyczała Nina.
- Zamknij mordkę księżniczko, bo jeszcze nas usłyszą! - warknął Petro.
- Mam to w dupie czy nas usłyszą czy nie! Marek napewno już mnie szuka!
- Hahaha ale ty zabawna! - powiedział z ironią Piotr. - Po tym jak pocałowałaś MNIE na jego oczach on napewno znalazł sobie inną.
- Nie wierzę ci! Marek taki nie jest! - wykrzyczała dziewczyna, słychać było, że zaczęła płakać.
Nie mogłem już dłużej słuchać jak Petro niszczy Ninę psychicznie. I to jeszcze przeze mnie. Bez zastanowienia wziąłem broń i wyważając drzwi wszedłem do pomieszczenia gdzie się znajdowali.
- Puszczaj ją! - krzyknąłem.
Nina ujrzawszy mnie od razu przestała płakać. Chciała coś powiedzieć, lecz niestety Petro jej to uniemożliwił przykładając swoją rękę do jej ust.
- No proszę, proszę. Kogo ja tu widzę? Mój ,,braciszek" we własnej osobie. - powiedział Piotr z drwiną.
- Zostaw ją w spokoju! To jest sprawa wyłącznie pomiędzy nami! - powiedziałem. Odkąd pojawiłem się w magazynie nie spojrzałem na Ninę ani razu. Nie wiem dlaczego. Może przez to, że przypomniałem sobie o pocałunku, którego obdarowała Petro? Stałem przed nimi z bronią wymierzoną w kierunku Piotra.
- Pomiędzy nami powiadasz? Hmm...może na początku tak było, ale teraz Nina jest ze mną więc nie masz nic do gadania. A teraz wyjdź, bo inaczej twoja luba może na tym źle skończyć! - odrzekł mężczyzna i przystawił pistolet do jej głowy. Ta była przerażona. Sam aż zadrżałem.
- Zrobię wszystko, ale nie rób jej nic! - postawiłem warunek.
- Odłóż broń! - polecił Piotr. Tak też zrobiłem. Odłożyłem ją na podłogę nie tracąc Petra z oczu.
- Teraz ręce do góry!
Zrobiłem to o co prosił. Wiedziałem, że tylko wtedy gdy będę go słuchać to on zostawi Ninę w spokoju.
- Olieg! Alek! Chodźcie! - Piotr zawołał swych podwładnych, ale ci się nie odezwali.
- Do cholery jasnej! Gdzie wy jesteście idioci?! - teraz Petro się wściekł, lecz nadal trzymał broń przy skroni Niny, która patrzyła na mnie tylko z niepokojem. Nagle zza drzwi z których miała się wyłonić ,,banda" Piotra, ukazali się Lucyna i Orlicz. Pierwszy raz aż tak cieszyłem się na ich widok. Od razu się uśmiechnąłem. Nina zrobiła to samo. Petro aż zbladł.
- No cześć wszystkim! Jak tam spotkanie rodzinne? - od razu przy wejściu zażartował Orlicz. Zaśmiałem się, bo wiedziałem, że Piotr jest już skończony.
- Ok skoro koniec spotkania to pozwólcie, że porwiemy jednego ,,członka rodziny" - orzekła Lucyna. - Chłopcy wchodźcie!
Do pomieszczenia od razu wkroczyli saperzy. Petro pchnął Ninę, która nie mając siły z wyczerpania opadła na podłogę. Piotr zaczął uciekać. Nie pozwoliłem mu i ruszyłem za nim w pogoń. Nagle padł strzał z jego broni skierowany do mnie. Gdyby nie Alex, możliwe ze postrzeliłby mnie prosto w serce. Na szczęcie pies rzucił się na napastnika i obalił go na ziemię. Petro wycelował w mój brzuch. Ból był niemiłosierny. Opadłem na ziemię. Krew lała się ze mnie strumieniami. Ostatnie co pamiętam to Nina, która pochylała się nademną i płakała oraz ratownicy, którzy przewozili mnie do szpitala. Później straciłem przytomność...
No to ten...eee...mamy kolejny, który niestety, ale nie wyszedł mi tak jak chciałam :/ Poprostu chyba przeżywam jako blogerka kryzys (czyt. brak weny) ;( Ale uwierzcie mi STARAM SIĘ :) Więc pozostawiam ten rozdział Waszej ocenie :) Piszcie komentarze, ponieważ one baaaardzo motywują do pracy :)
rozdział świetny, nie narzekaj ;) He he ;)
OdpowiedzUsuńNie narzekaj :) - i tak każdy rozdział jest extra!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńbardzo fajny ozdział nie masz na o narzekać
OdpowiedzUsuń