Rozdział 10.
Rano obudziłam się w objęciech Marka, który jeszcze spał. Gdy się poruszyłam Alex, który leżał w naszych nogach momentalnie wstał. Nie chciałam jeszcze ich budzić więc chwilę poleżałam, rozmyślając o wczorajszym dniu pełnym wrażeń. W końcu postanowiłam zrobić coś na śniadanie. Delikatnie wysunełam się z objęć Marka, aby go nie obudzić i poszłam się przebrać. Gdy wyszłam z łazienki Alex stał już przy swojej misce czekając na jedzenie. Zaśmiałam się cicho.
- No już ci daję poczekaj chwilkę. - wyszeptałam i poszłam do kuchni. Niestety okazało się, że Marek ostatnio nie zrobił zakupów.
- Ok, w takim razie musimy cię wysłać do sklepu Alex. - zwróciłam się do psa, który stał przy swoich miskach i mnie obserwował. Przyczepiłam mu do obroży siatkę z kartką gdzie były napisane produkty do kupienia oraz z pieniędzmi. Alex posłusznie stał kiedy mu wszystko doczepiałam.
- Dobrze Alex, a teraz idź. - wyraźnie powiedziałam do psa, który wyszedł, gdy otworzyłam mu drzwi. Marek jeszcze spał, a mi nie pozostało nic innego jak tylko poczekać na Alexa. Nagle zadzwoniła komórka. Szybko odebrałam, aby nie obudzić Marka. Była to Lucy.
- Cześć Nina nie obudziłam?
- Nie no, co ty. - odpowiedziałam. Co prawda była już 8, ale Lucy wiedziała, że lubimy dłużej pospać.
- Eee...słuchaj. - zaczęła dość nieśmiało jak na nią. - Bo jutro razem z Michałem wybieramy się na weekend pod namioty nad okoliczny zalew i może byście chcieli wybrać się z nami?
- Mhm...z Michałem mówisz? - zaśmiałam się.
- Oj tam, oj tam. Ty masz faceta, a ja nie mogę?
- Hah, no oczywiście, że możesz. Już nie mogę się doczekać kiedy go poznam.- odrzekłam żartobliwie.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. Czyli co zgadzacie się? - spytała również rozbawiona.
- Na tą chwilę tak, ale pogadam jeszcze z Markiem.
- No dobra. W takim razie widzimy się na komendzie. Pa. - pożegnała się Lucyna.
Alex jeszcze nie przyszedł, więc postanowiłam zajrzeć do sypialni czy Marek jeszcze śpi. Akurat gdy weszłam, przebudził się.
- Ooo...widzę, że się obudziłeś? - spytałam z czułością, siadając na łóżku.
- A tak mi jakoś jednej osoby w łóżku brakowało. - odrzekł zaspany, śmiejąc się i obejmując mnie.
- Alexa? - zażartowałam i zaczęliśmy się śmiać.
Nagle usłyszeliśmy go jak piszczy przy drzwiach, aby mu otworzyć.
- A jemu co? - spytał się Marek.
- A na zakupy się wybrał. - odrzekłam i wstałam.
- Już wstajemy? - odrzekł markotnym głosem Marek, leżąc na łóżku.
- Hah, a co ty myślałeś, że przeleżymy cały dzień? - wypowiadając to zdanie skierowałam się do drzwi, aby otworzyć Alexowi. Przyniósł on wszystko co potrzeba, a ja wzięłam się za przygotowanie śniadania. Nasypałam Alexowi do miski karmy, którą natychmiast zaczął jeść. Gdy skończyłam przygotowywać śniadanie zawołałam Marka, który przyszedł już ubrany i pocałował mnie na dzień dobry. Usiedliśmy razem przy stole i zaczęliśmy rozmawiać na różne temat. Zazwyczaj nasza rozmowa schodziła na rodzinę, ale wtedy Marek zmieniał momentalnie temat, dlatego też nigdy się nie wypytywałam. Po zjedzonym śniadaniu wzięliśmy Alexa i pojechaliśmy na komendę.
- O, a ty co tak wcześnie? - spytała zdziwona Lucy, gdy Marek wszedł do biura.
- Hah. Napatrz się, napatrz, bo to pierwszy i ostatni raz. - zaśmiał się Marek.
- Oj tam, oj tam. - odrzekłam. Jak zwykle wypiliśmy na komendzie kawę przygotowaną przez Marka. Rysia nie było, ponieważ wybrał się na urlop.
- I co jedziecie? - podjęła się tematu wyjazdu Lucyna. Marek spojrzał zdziwiony.
- Ale gdzie? - spytał zdezorientowany przeglądając jakieś papiery.
- A no tak. Zapomniałam ci powiedzieć. - przypomniało mi się.
- Ale o czym dokładniej? - Marek odłożył segregator.
- Bo widzisz, może byś chciał razem z Niną, ze mną i Michałem no i oczywiście z Alexem wybrać się jutro nad okoliczny zalew pod namioty?- wyjaśniła, wyprzedzając mnie, Lucy.
- Z Michałem powiadasz? - Marek wpadł w śmiech.
- No ludzie! Następny ?!
- Hah. Nie gniewaj się poprostu chcielibyśmy poznać tego twojego Michała. - odrzekłam.
- A zwłaszcza ja. - powiedział Marek, nadal rozbawiony.
- Proszę bardzo. Czyli co jutro tak? - spytała.
- Nie przegapiłbym takiej okazji. - odrzekł Marek, ponownie śmiejąc się. Lucy sama potem dołączyła się do nas. Dzisiejszy dzień na komendzie był spokojny, nie mieliśmy żadnych wezwań dotyczących morderstwa i takich tam. Właściwie to siedzieliśmy i wypełnialiśmy różne pisma, a Alex leżał na swym posłaniu w biurze Marka. Gdy wróciliśmy do domu spakowaliśmy z Markiem najpotrzebniejsze rzeczy i poszliśmy spać.
W nocy obudziły ,mnie jakieś hałasy:
- Alex zejdź z łóżka, w tej chwili ! - starał się mówić szeptem Marek, ale i tak to nie pomogło, ponieważ się obudziłam.
- Co wy robicie? - spytałam sennym głosem.
- Widzisz Stary coś narobił. Nina się obudziła. - Marek zwrócił się do psa, który siedział na łóżku i nie chciał wogóle zejść.
- Chłopaki jest 2 w nocy! Idźcie spać. - odrzekłam trochę na nich zła.
- Słyszałeś Alex? Już idź do siebie! - rozkazał psu Marek, ale ten ani rusz.
- Ojeju, zostaw go i idź spać. Przecież on też tylko położy się u nas w nogach i zaśnie. - powiedziałam.
- Ale... - Marek próbował się sprzeciwić, lecz przyciągłam go, aby się położył, a Alex ułożył się wygodnie w naszych nogach.
- Ostatni raz z nami śpisz Alex! - polecił psu Marek.
- Śpij już! - odrzekłam.
- Ehh...no dobrze, już dobrze.- markotnie powiedział Marek i mnie przytulił. W końcu zasnęliśmy.
No i kolejny rozdział ;D Cieszę się, że czytacie, świadczy o tym liczba wyświetleń ;* Może jest trochę słaby, ale obiecuję poprawię się ;] A teraz taka mini zabawa. Jeżeli będzie pod tym postem 5 komentarzy, daję następny rozdział ;D See you ;**