niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 9.




Rozdział 9.

Umowę sprzedaży domu podpisałam bardzo szybko. Jeszcze wypowiedzenie pracy musiała złożyć, co bardzo ciężko mi szło, więc ostatecznie podjęłam decyzję, że zrobię to jak najpóźniej się da. Przed wyjazdem jeszcze tylko chciałam wypić kawę. Cały czas myślałam o Marku. Poprostu nie mogłam o nim zapomnieć. 
- Jestem skończoną kretynką. - myślałam.
Wyjazd w mych planach miał przebiec bez komplikacji, ale się myliłam. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Bardzo się zdziwiłam, bo mówiłam Lucy, że chce sama wszystko załatwić. Gdy otworzyłam drzwi w wejściu ukazał mi się owczarek niemiecki. Był to Alex, który w pyszczku trzymał wiązankę kwiatów. Byłam w szoku. Nachyliłam się nad nim i z uśmiechem powiedziałam:
- Ojejku, Mały to dla mnie?
Alex położył wiązankę na moich dłoniach. Pogłaskałam go.
- No dobrze, dobrze, ale sam raczej tu nie przyszedłeś. - odrzekłam z myślą o Marku. W pewnej chwili zza drzewa wyszedł Marek. Momentalnie wstałam i chciałam już wchodzić do domu, gdy Marek zawołał:
- Poczekaj Nina! Daj mi chwilę.
Nie zostało mi nic innego jak tylko zostać. Spojrzeliśmy na siebie.
- Mogę wejść? - spytał.
- Eee...tak jasne. - trochę się zawahałam.
- Alex zostań tu. Zaraz wrócę. - Marek polecił psu, który i tak wszedł jako pierwszy do środka.
- Alex, stój! - wykrzyknął, ale ten zdążył już rozłożyć się na jednym z kartonów. Marek spojrzał na mnie oczekując, iż coś powiem. Niestety nadal nie mogłam sie otrząsnąć więc powiedziałam tylko:
- Proszę wejdź.
Trochę niezręcznie czułam się w tej sytuacji, ale na szczęście to Marek zaczął mówić, podczas gdy Alex obwąchiwał wszystkie kartony.
- Rozmawiałem z Lucyną. - Tu zrobił pauzę. - Czemu chcesz wyjechać?
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć, ale w końcu zdobyłam się na to.
- Wybacz, ale ja tak nie wytrzymam. Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę i nie potrafiłabym już...- niedokończyłam.
- Co ty wygadujesz? - złapał mnie delikanie za ręce. - W życiu nie pozwoliłbym ci wyjechać, a zwłaszcza bez pożegnania. Już wszystko przemyślałem, twoje miejsce jest tutaj.
- Nie Marek, naprawdę... - i tu nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Alex tak jakby specjalnie pchnął mnie, tak jak pamiętnej soboty, a ja straciwszy równowagę wpadłam na Marka, który upadł na jeden z kartonów. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Czyli zaczynamy wszystko od początku. - szepnął.
Gdy wypowiedział to zdanie zaczęliśmy się namiętnie całować. Byłam najszczęśliwszą osobą w życiu w tym momencie. Ku naszemu zdziwieniu Alex zamiast przeszkadzać tylko nam pomógł. Gdy przerwaliśmy pocałunek Marek uśmiechnął się do mnie,  ja odwzajemniłam uśmiech. 
- Chyba nie przeleżymy na tych kartonach całego dnia. - zażartowałam.
- Hah. jak sobie życzysz. - zaśmiał się Marek. W tym czasie Alex kontynuował swoje zajęcie i wąchał wszystko co znajdowało się w domu. Gdy wstaliśmy Marek objął mnie czule i szepnął:
- Teraz mi nigdzie nie wyjedziesz.
Wtuliłam sie do niego i staliśmy tak chwilę dopóki Alex nie zaczął z jakiegoś powodu piszczeć. 
- Alex cicho! - rozkazał psu Marek, podchodząc razem ze mną do niego.
- On chyba coś wyczuł. - odrzekłam dość zdziwiona, bo co mógł wyczuć w kartonach, które niedawno pakowałam.
- Poczekaj, tu coś jest. - powiedział Marek. I wyciągnął z kartonu, obok którego siedział Alex, gumową zabawkę w kształcie hamburgera. Razem z Markiem zaczęliśmy się śmiać z Alexa, który zobaczywszy ten przedmiot zaczął go gryźć jakby był to prawdziwy hamburger.
- Haha no tak, cały Alex. - zażartowałam nie przestawając się śmiać.W końcu, gdy już wstaliśmy  Marek podjął się tematu mojej przeprowadzki. W tym czasie Alex cały czas siłował się ze swą zdobyczą.
- I co nadal chcesz wyjeżdżać? - spytał.
- Oczywiście, że nie. - z pewnością odpowiedziałam. 
- W takim razie dzisiejszy dzień spędzimy na rozpakowaniu kartonów. - zaśmiał się i zaczął otwierać jeden z nich.
- Poczekaj!. - niemalże wykrzyknęłam. Marek zdziwił się i popatrzył na mnie.
- Co jest? - spytał.
- Bo ja już podpisałam umowę. - załamana odrzekłam.
- I tylko to? - Marek powiedział to beztrosko i zamknął karton.
- Jak to tylko? - byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Sądzę, że Alex nie obrazi się jeśli u nas zamieszkasz. - powiedziawszy to uśmiechnął się czarująco. Zawsze miałam słabość do tego uśmiechu.
- Nie Marek, nie mogę. - odrzekłam. Jeszcze nigdy nie mieszkałam z żadnym ze swoich chłopaków, dlatego też nie byłam pewna.
- Hmm...w takim razie masz lepsze wyjście?- spytał się mnie, wiedząc, że i tak nie zaprzecze.
- No...nie. - odpowiedziałam bez żadnego owijania. Marek uśmiechnął się.
- Też coś tak myślałem. - odrzekł, a ja zaśmiałam się, z samej siebie. W końcu cały dzień spędziliśmy na przewożeniu kartonów do Marka. Alex był w miarę posłuszny i nie sprawiał szczególnych problemów. Ten dzień był dniem najszczęśliwszym w moim życiu. Wieczorem, gdy wszystko już poprzewoziliśmy razem z Alexem i Markiem wybraliśmy się na nocny spacer po parku. Było cudownie, a pogoda była wspaniała.Czegóż pragnąć więcej?

Ten rozdział dedykuję Izuni ;* Proszę komentujcie, polecajcie znajomym. Można komentować anonimowo. Jestem dość zawiedziona wynikami ostatniej sondy, ale nic, trudno się mówi... Dziękuję za to moim wiernym czytelnikom, że czytają <3 

5 komentarzy:

  1. Świetne ;** Zapraszam do komentowania mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za dedykację :*** rozdział 9 super!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje dwie Mychy kochane ;** Wierne z Was czytelniczki nie ma co <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział *****czekam na rozwój wydarzeń ;-)

    OdpowiedzUsuń